Zombie na Dzikim Zachodzie – recenzja komiksu "Szósty rewolwer. Zimne martwe palce"
Tytułowy szósty rewolwer należał kiedyś do generała Oliandera Bedforda Hume’a. Zaginął po jego śmierci, jednak śladem owej broni podążają agenci wynajęci przez żonę wojskowego, a z czasem także on sam – wracający do życia. Towarzyszy mu oddział zaufanych ludzi, największych morderców na Dzikim Zachodzie. Każdy z nich ma własny rewolwer dający pewną umiejętność (np. strzelania wybuchowymi pociskami) i zrobią wszystko, żeby pomóc swemu dowódcy.
Timof i cisi wspólnicy ostatnimi czasy coraz częściej wydają komiksy mainstreamowe. I właśnie Szósty rewolwer to sztandarowy przykład takiej produkcji. Mamy tu klimat rodem z historii Mike’a Mignoli, hordy zombiaków i innych demonicznych postaci oraz akcję osadzoną w świecie Dzikiego Zachodu. Całość została bardzo sprawnie narysowana i opowiedziana. Czyta się to naprawdę dobrze.
Twórcy komiksu zebrali całą masę elementów obecnych w popkulturze i zlepili z tego przekonującą, sensowną opowieść, w której trup ściele się gęsto. Jest tajemniczy zamknięty bunkier, niczym w pierwszym sezonie Zagubionych, jest oddział rewolwerowców o ponadnaturalnych możliwościach, które dała im przeklęta broń, jest wreszcie trójka bohaterów, którzy uciekają przed pościgiem niczym Robert Redford i Paul Newman w filmie Butch Cassidy i Sundance Kid. Takich odniesień do westernów jest trochę – fani gatunku na pewno je wychwycą, co jest dodatkową wartością tego albumu. Reszta to czystej formy rozrywka: pojedynki, walki, wielkie bitwy z udziałem zombie i przywołanych duchów zamordowanych ludzi.
Fabuła jest tak skonstruowana, że spokojniejsze sceny - rozmów czy podróży - są przeplatane zawsze tymi, pełnymi akcji. Najciekawsze z nich to napad na klasztor, w którym mnisi zamiast wody święconej wolą używać kartaczownicy Gatlinga, czy finałowa scena oblężenia fortu, służącego w czasie wojny secesyjnej jako obóz dla jeńców. Nie można się nudzić ani przez chwilę. Myślę, że prędzej czy później ktoś sięgnie po ten komiks i przerobi go na film – materiał wyjściowy z pewnością jest dużo lepszy niż choćby dzieło scenarzystów odpowiedzialnych za fabułę Jonaha Hexa z Joshem Brolinem, Megan Fox i Johnem Malkovichem.
Na końcu albumu znajduje się zapowiedź drugiego tomu zatytułowanego Rozdroża. Po tym, co zaprezentowali twórcy wierzę, że dadzą radę zrobić udany ciąg dalszy. Nie mają w końcu żadnych ograniczeń, a język popkultury oraz jego dzieła opanowali bardzo dobrze. Stworzyli produkt, który śmiało można uznać za komiksowe nawiązanie do Armii ciemności Sama Raimiego. Nie tylko w podobieństwie niektórych scen, ale przede wszystkim w zabawie konwencją i umiejętnym zamienianiem jej w ekstrakt rozrywki.
Ocena: 8/10
Szósty rewolwer - 1 - Zimne Martwe Palce
Rysunek: Brian Hurtt
Kolor: Bill Crabtree, Brian Hurtt
Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Rok wydania polskiego: 4/2015
Tytuł oryginalny: Sixth gun: Cold Dead Fingers
Wydawca oryginalny: Oni Press
Liczba stron: 176
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Dystrybucja: księgarnie, internet
ISBN-13: 978-83-63963-66-8
Wydanie: I
Cena z okładki: 69 zł